— Tak, świergotały ptaki — nie tylko wróble oczyszczają ogrody i pola.
— Robią to wszystkie łuszczaki, ile ich jest w różnych stronach świata.
— Jednak my, wróble, najwięcej!
— Kłamstwo, kłamstwo. Najgłośniej hałasujecie, ale pracujemy wszyscy.
— A czyżyki? zadzwoniła donośnie moja towarzyszka — a czyżyki?...
Wszystkie oczy zwróciły się na nas, zdziwione i ciekawości pełne; kilka ptaków podleciało bliżej, pliszka przysiadła na krzaku jaśminu, tuż pod oknem.
Oglądano skwapliwie mnie i Lilli, przypatrywano się w milczeniu, jak gdyby nadzwyczajnym, nieznanym istotom.
Pliszka kiwnęła ogonkiem i zaświergotała pierwsza.
— To czyżyki!
— Czyżyki?.. prawda, tak. Dziwne, że odrazu nikt tego nie spostrzegł.
— Witajcie, braciszkowie! zaśpiewała swoim czystym, fletowym głosem makolągwa — chodźcie do nas...
Biedaki, dodała po chwili — uwięziono ich — ujęto w sidła...
— Mylisz się! zawołała Lilli, jesteśmy we własnem mieszkaniu.
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/208
Ta strona została skorygowana.