Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/216

Ta strona została skorygowana.

Powinszujmy sobie, że wymyśliliśmy nowość.
— Co tam za nowość, odparła Kocia — i my mamy taki dywan.
— Może — lecz jest to dywan, nie zaś trawnik.
— Gdyby nie ciągłe deszcze, zagralibyśmy na dworze i nie byłoby potrzeba sztucznej zieleni. Szkoda, że ciocia zrobiła taki wybór, przecież było tyle różnych komedyjek.
— Co mówisz! zawołał Józio — Kto mógł przewidzieć, że pogoda nie dopisze? Słuchajcie, co mi w tej chwili przyszło na myśl — dodał z żywością; — mamy krzaki, wspaniały gazon, brakuje ptaków. Gdyby Kocia pozwoliła wypuścić swoje czyżunie, ożywiłoby to scenę.
— Jak najchętniej!.. niech polatają.
Gdy otworzyła klatkę, zacząłem śpiewać zaraz i siadłem na krzaku, a Lilli na łące.
— Ślicznie, doskonale! chwaliła Kazia — cóż to za mądre ptaki!
— Nasz kanarek śpiewa tylko w klatce, dorzuciła Hela.
— Czyżyk jest od kanarka mądrzejszy, mówiła z powagą Kocia. Opo-