mnie schwytali i uwięzili. Byłam szczęśliwa, wolna, co zrobili ze mną?.. Nie wytrzymam, nie wytrzymam — za nic!
Krzycząc, biła mnie po głowie i wyrywała pióra.
— Dajże mi pokój!
— Nie dam! — będę biła, oskubię i wojować nie przestanę, aż mnie wypuszczą. Masz! trzeba ci więcej? masz!
Porwałem się również. Na szczęście byłem dość mocny — poleciały piórka. Zwyciężona, ukryła się w kącie klatki, otwierając dziób szeroko, gdy przystąpiłem do ziarna lub naczynia z wodą.
— Sama jeść nie będę i tobie nie dam! krzyczała chrapliwym głosem — uwolnij mnie, albo zginiesz!
— Cóż zrobię?
— Co? Pomóż mi, pracuj ze mną... druty nie grube.
Wybrała jeden, cieńszy od innych i zaczęła go skubać z taką zawziętością, iż zdawało się, że drobniał. Kawałki farby, którą był powleczony, zaścielały klatkę. Całe popołudnie zeszło czyżycy nad tą robotą, a gdy się przekonała, że drut nie ustępuje, gniew jej był bez granic.