zaś może być spokojny, bo ludzie nie chcą go spożywać.
— Radbym wiedzieć, po co kruka oswajają? pytał Tluś. Może dla śpiewu.
— Śliczny śpiew! żartował szczygieł — aż uszy bolą słuchać.
— Nie dla śpiewu zatem, ani dla mięsa...
— Doprawdy nie pojmuję... człowiek wszystko przygarniać lubi... Aha! kruki podobno wyuczają się mowy ludzkiej.
— Patrzcie! jakie mądre!
— Krzywdzą drugich, co taki rozum znaczy!
— Trzeba wam wiedzieć, opowiadał w dalszym ciągu szczygieł, że kruk jada też padlinę, czem, w każdym razie, pożytek przynosi.
— Jaki pożytek, wujaszku! dziwił się Tluś.
— Gdyby padliny nie uprzątnął, gniłaby w lasach; to przykre i niezdrowo, zdaleka ją poczuje i przyleci. Nawet dostrzegłszy ranione zwierzę, pilnować ma zwyczaj. Krąży, głośno kracząc, a gdy żyć przestało, gromady swoich braciszków woła na ucztę.
— Okropność!.. kwiliły ptaszki żałośnie.