Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/40

Ta strona została skorygowana.

— Głuptasy! wołał — marne głuptasy! nie wiedzą, co smaczne. Jabym was dopiero nauczył rozumu!
Franek budził we mnie trwogę — zmykałem przed nim, co go gniewało zawsze.
— Twój Cizio, rzekł raz do Marcysi, to największy dzikus między tą całą ptasią hołotą.
— Nie zajmuj się nim, odparła dziewczynka — pilnuj swego. Ojciec jest zły na ciebie; słyszałam, jak mówił do mamy, że miarka się przebrała. A ojciec, jak wiadomo, nie lubi żartować.
— No, proszę!.. panna majstrówna wyjeżdża z kazaniem — śmiał się Franek. Sługa uniżony — co pani dobrodziejka rozkaże? dodał, kłaniając się i niby czapkę zdejmując. Powiada pani, żebym pracował? owszem, bardzo chętnie. Na początek myślę zrobić porządeczek między temi pięknemi stworzonkami.
To powiedziawszy, wziął z kąta miotłę i, biegając po mieszkaniu, zaczął nią wymachiwać na różne strony. Porwaliśmy się wszyscy do ucieczki, ale zagrodził nam drogę do pieca; tylko mała Flu zdążyła przefrunąć, my zaś w popłochu szalonym pędziliśmy przed siebie,