że główkę nosi wysoko, choć ona zarozumiałą nie jest, a może nawet miałaby czem się pysznić! Ten zaś biedaczek dumy wielkiej nabrał, gdyż brakuje mu rozumu.
Zawodziła długo w ten sposób; ja uciekłem, spostrzegłszy, że jej uwagi bolą mateczkę bardzo; Lilli nadbiegła mnie pocieszyć.
— Zamiast się gniewać, kochany Ciziu, przyznaj, że wiele w tem słuszności, mówiła z poważną minką. Nieraz się przechwalasz, a nawet kłamiesz; trzeba zaniechać jednego i drugiego, tymczasem zaś mamę przeprosić.
Spełniłem radę Lilli. Mateczka długo mnie upominała, tłomacząc, jak szkaradną wadą jest samochwalstwo i jak trudno się wyleczyć, gdy przejdzie w nałóg.
— Będą cię wszyscy wyśmiewali, drogi synku, ćwierkała żałośnie.
Nazajutrz, wczesnym rankiem, przyszedł stróż i zapytał o gospodarza.
— Tatko jest w kościele, odpowiedziały mu dziewczynki — może pan Michał wstąpi trochę później.
— Dobrze.
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/48
Ta strona została skorygowana.