Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

czywszy go kołem, słuchaliśmy uważnie. Było czego słuchać, nawet do jedzenia odejść się nam nie chciało, tak zająć potrafił.
Tylko nam przeszkadzały trochę jednostajne dźwięki, dobywające się z ust Nastusi. Dziewczynka całemi godzinami powtarzała: b-a-ba — b-e-be — b-i-bi — b-o-bo — aż huczało w głowie.
— Co to jest? pytaliśmy jedni drugich, znudzeni dziwnem bąkaniem.
— Słyszałam wiele w swojem życiu, lecz tego nie pojmuję, mówiła makolągwa. Ni śpiew, ni gadanie!
— Kumeczko, przerwał szczygieł, wasz języczek sięga dużo dalej niż rozum.
— Mój języczek! wrzasnęła makolągwa — nikogo on nie skrzywdził, a jeśli tobie przeszkadza, możesz nie słuchać.
— O co się kłócicie? przerwała szczyglica — nie ma o co, słowo daję. Kochany mężulku, ty jesteś bardzo mądry, więc nas objaśnij.
— Tak, tak, słuchamy! powtórzyliśmy wszyscy razem...
Szczygieł napuszył się mocno — taki już miał zwyczaj, następnie rzekł:
— Czyście zauważyli, że szewcowa