codzień rano, budząc Nastkę woła: wstawaj, śpiochu! — spóźnisz się do szkoły.
— A tak, rzeczywiście, prawda!
— I cóż dalej?.. Oto dziewczynki ubierają się z pospiechem i wychodzą, by nie wrócić aż na obiad. Cały ten czas przepędzają w szkole; tam uczą się poznawać znaki, które Nastusia powtarza — to jest czytanie. Dawno już bardzo, za młodych lat, widziałem na własne oczy taką szkołę.
— Musi to być zajmujące!
— I bardzo nawet!.. Byłoto, pamiętam, na jesieni — chłód już dokuczał, liście z drzew opadały, szeleszcząc smutnie, wiatr zaglądał do ludzkich mieszkań jak gdyby pytał: A masz ty, człowieku, gniazdo opatrzone, ciepło wysłane, bezpieczne? — masz co jeść na złe czasy, gdy przyjdziemy we trzech?
— Jakich tam niegodziwców z sobą wlecze? wtrąciła Lilli.
— Bardzo srogich, moja duszko — jeden zwie się śnieg, a drugi mróz. Nie znasz żadnego, boś jeszcze zimy nie widziała; pierwszy z nich ma płaszcz wspaniały, niby utkany z czystego puchu, drugi całkiem niewidzialny, lecz bardzo
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/57
Ta strona została skorygowana.