Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/63

Ta strona została skorygowana.



ROZDZIAŁ VII.
Figle Franka.

Podczas gdy nam, ptaszkom, dnie płynęły bez troski u szewca pracowano ciężko. Aż huczało w uszach od stukania, to też robota odchodziła, jak gdyby ją kto gonił. Ledwie skończyli jedną, drugą z miasta przynosili obcy ludzie, a każdemu było pilno, każdy prosił, żeby go załatwić jak najprędzej. Gospodarz uśmiechał się wesoło — zmęczony i cały w potach, okazywał jednak żywą radość.
— Dobrze idzie! mówił do chłopaków — z pomocą Boską może tak iść zawsze, tylko trzeba słowa dotrzymywać, roboty ani na chwilę nie opóźniać, dawać towar rzetelny i niezbyt drogi.
Trudno zrozumieć, dlaczego tak się cieszył. Pochylony, zgięty od trudu, nie