pan Musiałek słowa dotrzymuje i zawsze na czas wydąży.
— Co mi tam! burknął Franek — wiele mi przyjdzie z tego!
Pewnego dnia, szewc robotę już wykończoną roznosić kazał, a sam wybierał się po sprawunki i tylko Adaś miał zostać w domu.
— Panie majstrze, prosił Franek — niech Adam idzie. Oddałem kapotę do naprawy, łokcie mam wytarte, nie sposób ludziom się pokazać.
— Prawda, odpowiedział szewc — wstyd obdartemi łokciami świecić. Adamku, wybieraj się co żywo, innym razem Franek cię zastąpi.
— Zastąpi! mruknął hardy chłopak, gdy majster wyszedł — zastąpi! a jakże! Błogo choć przez chwilę spokojnie posiedzieć. Nieszczęsna godzina!
„Nieszczęsną godzinę“ Franek często wspominać lubił, przyczem ręce załamywał i wzdychał.
Oparty na stole, z papierosem w ustach, przesiedział jakiś czas w milczeniu, potem jak gdyby mu myśl świetna przyszła, nagle, zerwał się i przybiegł do okna. Siedzieliśmy tam we dwoje, ja i Lilli.
Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/65
Ta strona została skorygowana.