nie się boicie: — wrona zjada ptaszki, nie poprzestając na ziarnie i owadach.
— Chyba i teraz małą jaką ptaszynę pochwyciła?
— Nie. — Znalazła skrawek mięsa, wyrzucony przez kucharkę i oskubuje go pracowicie.
— Szkaradne stworzenie!
— Lubi też padlinę, jak jej braciszek, o którym słyszeliście wiele razy.
Czarne ptasiska uwijały się po podwórku — znać było, że szukają czegoś, a krakały przytem, rozmawiając z sobą.
— Żal mi ich, wtrąciła Lilli. Podczas mrozu niejedna pewno ginie, zwłaszcza w nocy.
— Dobre masz serce, nad każdym się litujesz, odparł Milutek. Ja wron niecierpię, kiedy zjadają ptaszęta.
— Jabym zjeść się nie dał! groził Tluś — o, nie!
— Łatwo ci mówić, lecz gdybyś z nią się spotkał na uboczu, nie wiem, czy wyszedłbyś cały. Jest też co widzieć, gdy ona z kwoką wojuje o kurczęta, jak ostro do bitwy się bierze. Byłam raz świadkiem takiego zdarzenia, nawet nie w polu, ani w lesie: byłoto blizko