Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/86

Ta strona została skorygowana.

skrzydełka zrobiły się takie tłuściutkie — dziobek taki zgrabny!.. tylko nóżki za grube, oj, za grube. Dziwne, że nie miał z nich pożytku, wcale nie chodził, nosić go musieli, czasem siedział, wymachując skrzydełkami. Piszczał też okropnie, najczęściej bez powodu, zarówno w dzień, jak w nocy.
Majster, pracując zawzięcie, opowiadał coś panu Pawłowi, gospodyni nalała im piwa, sama piła także, a resztę dostał Franek. Siedzieli długo w noc; jak długo wszakże, nie wiem, bo sen mnie zmorzył.
Sen to był dziwny: — przeniósł mnie do lasu, którego dotąd nie znałem. Drzewa ogromne, straszne — mówiły coś do siebie i drżały — wrony, sowy, kruki ciągnęły gromadami z wielkim wrzaskiem; drętwiejąc ze strachu, szukałem schronienia, lecz nie mogłem znaleźć, gdyż drzewa kołysały się ciągle, a przytem jęczały, co mnie płoszyło.
Postanowiłem uciec jak najdalej; — nie mogłem... zadyszany, obracałem się tylko w jednem miejscu, tuż przy kraczących ptakach. Czy który spojrzał w moją stronę, nie wiedziałem, lękałem