Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

— Wcale nie dlatego, odparł czyżyk, ale wytrzymać nie mogę, tak trajkoczecie obie. I ty, zamiast się kłócić ze mną, idź do swoich malców, a mnie daj pokój.
— Jaki mądry, proszę! uczy mnie dzieci wychowywać, każe być cicho!.. Nie — na złość będę śpiewała, dopóki mi tchu starczy, od rana do wieczora i późno w noc.
— To się drze dopiero!
— Drze? ja się drę — nie śpiewam?... Ach, moi kochani, moi przyjaciele, posłuchajcie, jak nasz czyżulek cudnie zawodzi. My wszyscy tylko krzyczymy, tylko się drzemy, on jeden śpiewak. Co za śliczny głos!
Szczyglica, uporządkowawszy czuprynę, pospieszyła na odsiecz makolągwie.
— A ty szkaradniku, zapiszczała — patrz, jak wyglądam!... Obdarta, prawie łysa... nie wstyd ci, żeś mnie skrzywdził?
— Niewielkie rzeczy!
— Niewielkie?.. my ci tu zaraz pokażemy, jak miło jest chodzić z taką łysiną! zawołały jednocześnie szczyglica i makolągwa.
To powiedziawszy, przypadły do