Strona:Karolina Szaniawska - Przygody czyżyków.djvu/99

Ta strona została skorygowana.

— Panie, oburzyli się chłopcy — kot był w mieszkaniu.
— Kot umyślnie sprowadzony, dorzucił krótko szewc.
— Któżby to zrobił, ojcze! zawołała Nastka.
— Któżby śmiał zrobić! westchnęła Marcysia. To niemożliwe!
— Niech się przyzna chociaż — gdy go dzika złość ominęła, niech żałuje! krzyknął majster, patrząc w oczy Frankowi.
Szewcowa upomniała się za chłopakiem.
— Bądź sprawiedliwy, Janie, rzekła; posądzasz, a nie masz dowodu.
— Prawda, Róziu, nie mam, lecz gdybym mógł uwierzyć, że się mylę, byłbym szczęśliwy
Franek, blady jak płótno, ręce załamał!
— Panie majstrze, jęknął — ach, panie majstrze!
— Mów — nic nie ukrywaj, powiedz prawdę! krzyczał szewc, trzęsąc się z gniewu.
— Groziłem nieraz, odrzekł Fra-