Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/100

Ta strona została skorygowana.
Mania.

Może kupimy jaki drobiazg.

Kazia.

Prawda, masz racyę. (otwiera okno). Hej! hej! prosimy do nas — o — tędy — przez ganek.




SCENA V.
Mania, Kazia, Zosia i żydek z towarami.
Żydek (wchodzi z tłomoczkiem na plecach, zdejmuje go i kładzie na ziemi).

Dzień dobry wielmożnym panienkom. Będzie on dobry i dla mnie, jak panienki dadzą utargować.

Kazia.

Jeżeli tylko wasz towar nie drogi.

Żydek.

Drogi? za co ma być drogi!... Wielmożna panienko, sprzedaję jak najtaniej, tracę nieraz, byle handel szedł. Albo to nie ciężko tak dźwigać na plecach? Oj! (wzdycha). Oj, ciężko! na moje sumienie!

Mania (pogardliwie).

Co wy tam macie?!

Żydek (prędko rozwiązuje tłomok).

Co ja mam? Śliczne rzeczy! same piękności — rarytne cacka; pewno panienka nie widziała! (wyjmu-