Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/127

Ta strona została skorygowana.

(klaszcze w ręce) Wiem już! — zgaduję! Dla dorosłej córki trzeba nakupić różnych eleganckich drobiazgów, a wreszcie i sukien. (skacze po scenie). Jestem szczęśliwa! bardzo szczęśliwa!.. (spogląda w lustro). Takie ubranie naprzykład jest bardzo niestosowne — szczególniej wobec służby. (spogląda po sobie). Sukienczyna krótka, nie modna i warkoczyk na plecach... (z żalem). Oni mnie słuchać nie będą, gdyż wyglądam jak dzieciak. (po chwili — ciągle stojąc przed lustrem). Uczesanie trzeba co żywo zmienić — suknię również — zanim Furtalska przyjdzie... Zrobię to, nie tracąc czasu. (wybiega na prawo, a jednocześnie z lewej wchodzi Furtalska).




SCENA VI.
Furtalska (wchodzi powoli, szurając nogami i spogląda w stronę odchodzącej).

Aniołeczek mój!.. Żywe to niby iskra — woła mnie, a już tam coś nowego przyszło do głowy... (słodko). Zaczekam, kochasiu, zaczekam... (ze złością) żeby ino ten próżniak, Magda, zaniosła jeść kurczętom! (siada na krześle, bliżej drzwi). Nożyska rozbolały i nie dziwo! — człek od świtu do nocy niby w kieracie, a już najtrudniej w jednem miejscu ustać. (kiwa głową). Dziewki się rozwydrzyły, jak nie dopilnujesz, nic nie zrobią, moje oko musi być wszędzie, a gdyby (zaciska pięść), gdyby nie dobre słowo, oho! nicby nie wskórał. (podpiera głowę ręką i zasypia). Magda!... Jóźka gał — ga — ny! (od czasu do czasu kiwa się, drzemiąc). Ma-