Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/128

Ta strona została skorygowana.

gda... a pójdziesz, Łysek! — (kiwa się). Wypędź Franka sukę! Łyskowi daj polanem! No! (zrywa się przestraszona). Krzynkę się zamyśliłam... (po chwili). Nie mam ci o czem myśleć?... tyle drobu, gadziny... (znów drzemie).

(Wchodzi Zosia w sukni, która wlecze się za nią, warkocz ma na środku głowy upięty wysoko).




SCENA VII.
Furtalska i Zosia.
Zosia (wchodzi powoli — staje i przygląda się śpiącej).

(n. s.). Proszę! jak to się rozsiadła bez ceremonii! Ani myśli, że ja mogę się obrazić... (podchodzi bliżej). Co? usnęła? — doprawdy to już zbytek lekceważenia! (bierze śpiącą za ramię). Furtalska!

Furtalska (zrywa się i przeciera oczy).

Chryste panie! (patrzy zdziwiona). A to kto taki? (żegna się). Czy mnie złe opętało, czy niedowidzę, wszakci to nie panienka Zosia... (n. s.). cudaczne jakieś.

Zosia (z uśmiechem).

Uspokójcie się — to ja.

Furtalska (chwyta jej rękę i patrzy w oczy z czułością).

Mój kwiatuszek! moje skarby. (przygląda się). Tak mnie coś zamroczyło...