Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/133

Ta strona została skorygowana.
Zosia (poprawia suknię i włosy).

(n. s.). Chce mnie nazywać po imieniu, a nosi pensyonarski mundurek... Nie — to by mi ubliżało, straciłabym w opinii wszystkich... (głośno) Amelciu!

Amelka (przybiega z żywością).

Zosiu! (widząc groźną minę). Pani!... Ach — czy pamiętasz cośmy razem wyprawiały, jak płatałyśmy różne figle.

Zosia (stanowczo).

Nie, nie pamiętam nic podobnego.

Amelka.

Ależ jeszcze w przeszłym roku, na wakacyach!

Zosia.

O, bardzo przepraszam! Dawniej może, ale już tak dawno, że wyszło mi z pamięci — w przeszłym roku jednak nie byłam już dzieckiem. (z powagą). Tak — tak — lata mijają — czas uchodzi — jako dorosła panna nie myślę o figlach. A ty, moja Amelciu, jeżeli chcesz wrócić do dawnej zażyłości...

Amelka (składając dłonie).

Czy chcę? mój Boże, ona pyta!... Powiedz, Zosieńko, jakich poświęceń żądasz, któreby dowiodły, że kocham cię jak siostrę.