Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/136

Ta strona została skorygowana.
Amelka (żywo).

Pomódz ci? O, moja Zosiu, to bagatelka! biegnę do kuchni... umiem trzy nowe legominy, dwa kremy i pięć galaretek — jedna szczególniej... (przykłada palec do ust) pyszna! (biegnie do drzwi).

Zosia (zatrzymując Amelkę).

Stój!.. (n. s.). Oszalała ze swemi wiadomościami! — Kucharka!

Amelka (stoi zdziwiona).
Zosia (odchodzi ze złością, po chwili zbliża się).

O jedzeniu dla gości nie myśl — to należy do szafarki — ona nie potrzebuje, żeby ją kto za rękę prowadził. (z wyrzutem). Miałam na myśli twoją osobę... Możesz mnie skompromitować w oczach tych panów.

Amelka.

Jakich panów? Koniusia i Gutka?...

Zosia (ze złością).

Znów wyjeżdża ze swoim Koniusiem!... powiedz lepiej koń, albo szkapa, to daleko wyraźniej!

Amelka (obrażona).

Jeśli cię kompromituję — mogę natychmiast wrócić do domu. (idzie ku drzwiom — Zosia za nią).