Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/137

Ta strona została skorygowana.
Zosia.

Przeciwnie, bardzo cię proszę — zostań. Byłaś tak skora do poświęceń, a nie chcesz nawet wysłuchać mojej prośby.

Amelka.

Mów-że nareszcie. (n. s.). Zjadłabym nawet dla niej talerz kalarepy... (po chwili) e — talerz, to za trudno! — lecz (głośno) pół talerza...

Zosia.

Talerza? co znowu! (n. s.). Amelka waryuje! (głośno). Moja droga, bardzo cię proszę, idź do Pauliny...

Amelka.

Do panny służącej...

Zosia.

Tak — moja droga... Ona cię przebierze, zmieni uczesanie — będziesz wyglądała zupełnie inaczej (po prawia włosy) patrz, co zrobiła ze mnie!

Amelka.

Bardzo to wszystko jest dziwne. Gdybyś mi chociaż wytłomaczyła, Zosiuniu...

Zosia (z żywością).

Jak najchętniej — byle nie teraz. Możemy rozmawiać o tym przedmiocie cały dzień, tydzień, mie-