Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/157

Ta strona została skorygowana.
Felek.

Zaraz przyniosę strzelbę tatki. (chce wyjść).

Gustaw (ostro).

Ani się waż ztąd wychodzić! może w sieni czatują.

(Felek wraca i chwyta się za głowę).
Konrad (ironicznie).

Na czem więc będzie polegała obrona?

Zosia (płaczliwie).

Alboż mamy siły do walki z całą bandą!

Felek (drżąc).

Jest ich pewno, najmniej, dwudziestu.

Amelka.

Moi drodzy, nikt przecież na folwarku rozbójników nie widział.

Zosia.

Oho! gdybyś ich zobaczyła, byłoby po tobie.

Felek (płaczliwym tonem).

Zamordowaliby cię natychmiast, Amelciu złota.

Gustaw (uderza palcem w czoło).

Już wiem.