Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/163

Ta strona została skorygowana.
Zosia (czyta głośno).

„Moje drogie dziecko, znalazłam dla ciebie miejsce na pensyi... (zdziwiona — przestaje czytać). Co? miejsce na pensyi — dla mnie? wcale nie było o tem mowy — nigdym się tego nie spodziewała! (z płaczem). Mam lat szesnaście... doprawdy, nie rozumiem, co rodzice zamyślają. (milczy, zasłoniwszy twarz rękami).

Felek.

E — moja Zosiu, nic złego się nie stanie, tylko utracisz miny i grymasy i uczeszesz się jak człowiek, bo zrobiłaś z siebie czupiradło!

Amelka (uśmiechając się).

A ja?

Felek (zmięszany).

No, nie wypada mówić...

Zosia (czyta w dalszym ciągu).

„Znalazłam dla ciebie miejsce na pensyi, gdzie od paru lat kształci się Amelka Łącka”.

Amelka.

O, jak to dobrze! będziemy razem. (całuje ją). Moja droga, serdeczna Zosiu!

Zosia (ociera oczy).

Ach, Amelko, ja miałam inne marzenia.