Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/186

Ta strona została skorygowana.
Alma.

Bóg z tobą, dzieweczko. Pozwól mi posiedzieć w cieple — zaraz pójdę, tylko się ogrzeję.

Rózia.

Siadajcie, babulu. (podsuwa stołek — n. s.). Będzie mi nawet raźniej.

Alma (siada powoli).

Bóg zapłać, moje dziecko. Daj mi chleba kawałek. — Jestem bardzo głodna.

Rózia (z żywością).

Chleba? o, ile zechcecie! (idzie do stołu, kraje i przynosi Almie).

Alma (jedząc).

Najstarszam ja z bandy...

Rózia (wylękniona cofa się).

Cyganka!

Alma.

Boisz się cyganów? Nienawidzisz...

Rózia.

Że boję się, to prawda. Tyle mnie wami straszyli...