Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/232

Ta strona została skorygowana.
Alfredek (n. s.).

Tatku drogi, mamuniu, żegnam was. (obciera oczy).

(Spieszą ku drzwiom, Adaś ujmuje klamkę, słychać rozmowę coraz głośniejszą i śmiechy).
Adaś (puszcza klamkę).

Masz! namyśliłeś się, a tymczasem znowu odcięli nam drogę. Musimy wrócić tam, za łóżko, aby nie wpaść w ręce szewca i jego przyjaciół. (nasłuchuje) idą już — idą. (ucieka za łóżko — to samo robi Alfredek). Poczekamy na stosowną chwilę. Całe szczęście, że Franek nie przychodzi.

(Alfredek wzdycha — Adaś go trąca i milczą obadwaj).




SCENA VII.
Adaś, Alfredek, Paluszewski, Knapek, Agata, Niunia i Micia.
(Agata wchodzi pierwsza, trzymając za ręce Niunię i Micię, ubrane elegancko, w jasne płaszczyki i kapelusze).
Knapek (do Agaty).

Czemuż panna tak krzyczała? Myślałem, że tam kogo zabijają.

Agata.

Łatwo żartować! Żeby tak panu kto kazał iść po ciemnych schodach, bez poręczy, z temi bębnami, (wskazuje Niunię i Micię) bałby się pan również.