Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/241

Ta strona została skorygowana.
Paluszewski.

Jako żywo, nie rozumiem!

Niunia (z krzykiem).

Fedzio!

Alfredek (rzuca się na szyję siostry, potem całuje drugą)

O, moje drogie, kochane siostrzyczki.

Agata (zdziwiona).

Nasz panicz tutaj?

Paluszewski (przygląda się Alfredkowi).

Wasz? a mnie się widzi, że i mój. (ogląda fotografię). Tak, ten sam! znalazła się zguba! (po chwili). Oj, paniczu, paniczu, nie należy tak martwić rodziców.

Agata.

Dopiero tam w domu się ucieszą! (klaszcze w ręce) Paniczu, chodźmy prędzej; to się dopiero ucieszą! (zabiera dzieci) chodźcie, bębny.

Stróż (powoli).

A co ja teraz zrobię?

Knapek.

Pójdziesz także do domu.

Stróż.

A książki?