Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.
Icie.

Krzywdę?... to ja będę za świadka. Panienko, wielmożna panienko, co oni wzięli?

Józiek (n. s. do Icia).

Wedle jagód się przymawia.

Icie (usłużnie).

Jagódki? tak, one jasnej panience się należą. (do Jóźka) Słuchaj, ty mi je sprzedasz — dam całe sześć groszy zaraz, gotówką.

Rafał (wskazując Stasię).

Może — ta — kupi.

Icie.

Nie! ja kupię i jasnej panience z pięknym ukłonem, podaruję. (chwyta się za głowę) Oj! oj! oj! co za los! wielki los! wielkie szczęście!... (do Jóźka) No, kupuję, (chce wziąć dzbanuszek).

Józiek.

Nie odstąpię i za dwadzieścia.

Icie.

Czyś ty oszalał, chłopak?

Rafał (do Icia).

Jeśli ty masz dać panience, to już wolę ja. (zbliża się nieśmiało i stawia dzbanuszek).