Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/36

Ta strona została skorygowana.
Icie (zbliża się do niej).

Jasna królewna się gniewa?... może te jagódki.... (płaci chłopcom i umieszcza dzbanuszek na ziemi, obok Stasi). (n. s.) Zaryzykowałem całą dziesiątkę, w gotówce.

Stasia (bierze parę jagód).

To plon mego ojca.

Icie.

Wiem, jasna królewno.

Rafał (z żywością).

Zkąd wiesz?

Icie (n. s.).

To dopiero ciężkie myślenie spotkało mnie dzisiaj!.. (kręci głową) Sam sobie nie dam rady, a mógłbym zarobić na poczekaniu taki piękny grosz! (rozgląda się) Jak pójdę do domu po Mojsia, zanim wrócę, (płaczliwie) wszystko może przepaść! (po chwili). Sprobuję jeszcze z nią. (głośno) Jasna królewna może zechce iść do swego tatunia, jasnego króla Świeczka?... Ja zaprowadzę.

Stasia (jedząc poziomki).

Co ten chłopak mówi?

Icie (stanowczo).

Już... (n. s.) Kiedy koniecznie stracić trzeba, lepiej połowę niż wszystko... Tate jest na jarmarku w Błoniu, nocą dopiero wróci, a nawet tędy nie wypada mu droga... (płaczliwie) ja muszę stracić. Te chłopaki zarobią, choć są ciemne i trzeba im dopiero łopatą