Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/37

Ta strona została skorygowana.

w twarde głowy kłaść. Ja się napracuję, ja dużo się napracuję, a oni wcale... (półgłosem do Rafała) Tyś Mateusza syn?

Rafał.

A ino: Mateusza i Mateuszowej Krysiaków.

Józiek (patrząc na Stasię).

Wytrzeszcza oczy, jakby mnie zjeść chciała. (do Rafała) Straszno jakoś.

Icie (odprowadza Rafała na bok i rozmawia półgłosem).

Słuchaj, ta dziewczyna może nam przynieść parę kilka rubli.

Rafał.

Dziewczyna? Królewna przecie...

Icie (tajemniczo).

Ty zamień się w uszy, a sam nic nie gadaj, bo ja ci coś takiego powiem, że podskikniesz do nieba.

Rafał (zaciekawiony).

Mów.

Icie.

W Tworkach — tam — w szpitalu — zrobił się wielki hałas.

Rafał (ze złością).

A co mnie to obchodzi! (usuwa się).