Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/68

Ta strona została skorygowana.

czyż ja gorszą jestem, dlatego, że pochodzę z chaty wieśniaczej?... Jednak, choć rozumiem, że one nie mają racyi, przykro mi, bardzo przykro... Uciekłabym ztąd chętnie do swoich — tylko — że uczyć się pragnę. (po chwili) Sprobuję jeszcze jednego środka.. (głośno, tonem stanowczym) panienki, bardzo was proszę, posłuchajcie mego opowiadania. Był, niegdyś, pan bardzo dobry i jeszcze słodsza, miłosierniejsza pani... (siada — Iza i Lola siadają również, Wandzia i Micia stają opodal, a wszystkie słuchają zaciekawione). Pomiędzy liczną służbą tych państwa znajdował się człowiek, mający żonę, którą bardzo kochał i córkę trzyletnią.

Micia.

Bajki nam opowiadać będziesz?

Lola.

Nie przerywaj.

Iza (serdecznie).

Mów, mów — słuchamy.

Kasia.

Biedny sługa, fornal dworski, miał niegdyś chatę własną, ale mu ją wydarł proces ze złym sąsiadem. Nie czuł się jednak nieszczęśliwym, pracując we dworze, a takie piosnki śpiewał i tak śmiał się wesoło, że obudzał zazdrość...

Iza.

Koszuli pewno nie miał, jak ten w bajce.