Strona:Karolina Szaniawska - Teatr dla dzieci.djvu/90

Ta strona została skorygowana.
Mania (obrażona).

Rozumiem.... Tyle tam u wujowstwa urządzano panience przyjemności, zabaw i rozrywek, że nie mogła już ani chwili poświęcić dla mnie.

Kazia (ze zdziwieniem).

Poświęcić! Ale, Maniu, cóżby ci z tego przyszło, gdybym nawet wzdychała całemi godzinami?

Mania.

Oschłe masz serce, moja kochana, więc próżnobym ci tłomaczyła.

Kazia (z żywością, chwytając siostrę za rękę).

Daję ci słowo, Maniusiu! Sama się przekonasz, gdy pojedziesz tam kiedy, że czas biegnie jak na skrzydłach, i że wujowstwo smucić się, ani rozmyślać nie dają. Uprzyjemniali mi każdą chwilę.

Mania (wzdychając, zbliża się do stołu).

Szczęśliwa! Dzień po dniu upływał jej wesoło, gdy ja tu umierałam z nudów!

Kazia (podchodzi do niej i wspiera dłoń na jej ramieniu).

Biedaczka!... (po chwili). Ale cóż to u nas tak się zmieniło? (patrzy w oczy siostrze). Doprawdy, Maniu, nie poznaję ciebie! Skąd znowu nudy? miałaś Zosię, ona tak dobrze gra w krokieta, jeździłyście też pewno nieraz do Jasnówki.