Strona:Karolina Szaniawska - Wszystko dla nich.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
—   17   —

— Niedługo przybędzie do was mama.
— Mama? — zapytał Adaś — tatko chyba zartuje, wszak umarli z grobów nie wstają.
— O! — zawołał Gucio — Agata mówi że mamę dawno już lobaki jedzą!
Twarz Henryka pokryła się bladością.
— Tatku! — po chwili odezwał się Adaś — ja bardzo ją kocham, lecz proś, niech nie przychodzi, bo ja umarłych się boję.
— A ja lobaków — dorzucił Gucio. Tam pewno muszą być i pająki — nie cierpię pająka. Ma tyle nóg i zjada muchy.
Józio słuchał z zupełną obojętnością, słodki wyraz: matka, stał się dla niego pustym dźwiękiem, którego nie rozumiał.
Ojciec probował jeszcze trafić synom do przekonania.
— Tak — rzekł po chwili — posłuchajcie uważnie i chciejcie mnie zrozumieć. Tamta mama umarła, lecz Bozia daje wam inną.
— Czy przyniósł ją bocian? — zapytał Gucio, który słyszał przed paroma godzinami, że synkowi pani Latomskiej wielki ten ptak przyniósł w dziobie braciszka.
Naiwne pytanie malca zamiast rozśmieszyć, rozgniewało Henryka.
— Głupcy jesteście — rzekł — niema co z wami mówić!
Po tych słowach wyszedł z pokoju, gwałtownym ruchem zsadziwszy z kolan Józia.
Wystraszone dziecię zaczęło płakać. Adaś struchlał pod wrażeniem ojcowskiego gniewu. Gucio tarł oczy rękawem, nie mogąc z nich łzy wycisnąć.
Siedli cicho w kącie i zaczęli coś szeptać między sobą.
— Nie — mówił energicznie Adaś — ja tej nowej mamy znać nie chcę i kochać jej nie myślę.
— A może ona dobra... — wtrącił Gucio.
— Niecierpię jej! — przerwał starszy brat.
— Więc wolisz tamtę, co ją robaki zjadły?
— Nie wierz temu — ona u Bozi, w niebie.
Więc mają dostać macochę! Henryk się żeni.
Albina zadrżała o los synów.
A może to będzie kobieta zacna, szlachetna, którą widok sierot wzruszy i natchnie miłością. — Może im rodzoną matkę

7