Strona:Karolina Szaniawska - Wszystko dla nich.djvu/12

Ta strona została skorygowana.
—   18   —

zastąpi — wychowa ich na porządnych i zacnych ludzi. O Boże, wielki Boże! błogosław ją, i siły dodaj.
Nie doznawała najlżejszego uczucia zazdrości, na myśl że człowiek, którego ukochała nad życie, pocieszył się tak prędko i te same przysięgi, te same pieszczoty powtórzy innej. Nie myślała o tem ani na chwilę. — Zastanawiała się tylko nad losem maleńkich i bezbronnych. — Będą mieli matkę!...
Przyszła pani jest piękna i młoda, a jak mówi Agata do odwiedzających ją kumoszek, strasznie, strasznie bogata.
— O, tak moja kumo, powtarza uroczyście, nasz pan spodobał się bogatej pannie. Ojcowie, podobno, ani słuchać nie chcieli, ale panienka się uparła, i jako żywo postawi na swojem. A kochają się, kochają, moja pani Marcinowo, to już chyba takiego kochania jeszcze nie było i nie będzie. Pan o bożym świecie zapomniał — o dzieciaki teraz nawet i nie pyta. Wszystko na mojej uczciwości — na moim honorze... sumiennie wam powiadam. O, bo gdybym ja chciała, mogłabym składać grosze do skrzynki, a dzieci głodem morzyć. I któżby mi co zrobił — hę?
— Sprawiedliwie mówicie. Ja tam zawsze powiadam, że drugiej jak wy nie znajdzie, choćby szukał ze świecą.
— Bodajbym się z tego miejsca nie ruszyła, jeżeli choć troszeńkę zmyślam. Dawniej, bywało, przyjdzie — to zaraz z dziećmi w rozmowę. Każe podawać obiad, potem pije z niemi herbatę, a tera bez cały dzień w domu go niema, i dopiero późno w wieczór wraca. Przejdzie tylko od łóżka do łóżka i myk — do swego pokoju. Myślicie że poto, aby spać się położyć? — Bodajem w ziemię wrosła, jeźli kłamię! Chodzi powiadam wam, chodzi bez całą noc po pokoju, jak nie przymierzając Marek po piekle. W piątek wstałam rano, to mówię, trzeba wyprać trochę dla dzieci. Idę do pokoju po mydło, co tam schnie na piecu — patrzę — wszelki Duch Pana Boga chwali! Pan już wstał? Nie, mówi, jeszcze się nie kładłem. Zmówiłam koronkę do Przemienienia Pańskiego, bo mnie strach zdjął okrutny. Czy słychane to rzeczy kołatać się po pokoju do rana!
Tak radząc między sobą, baby zapijały słodką wódkę w kuchni, a w pokoju tymczasem niedobrze się działo. Chłopcy zaczęli się sprzeczać, potem jeden drugiego uderzył w głowę. Głośny krzyk obudził Józia, który zaczął płakać. Rozgniewana stara wpadła z impetem do pokoju, i nie pytając o co idzie, bez li-