Strona:Karolina Szaniawska - Z głębin życia.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

rzem, dzieci zaś, którym żyć pozwoliła, aby dziedziczyły po niej olbrzymią fortunę kilkunastu folwarków, umarły młodo, a prawnuki skazańców żyją dotąd, rozrodzeni bardzo licznie. Majątek przeszedł już w obce ręce, dwór zamieszkują chłopi, tylko kawałek jednego folwarku i cześć innego, który był niegdyś wyłącznie pastwiskiem, przechowała dotąd rodzina w swojem posiadaniu. Takie są wyroki Boże wprost przeciwne ludzkim.
Ale pycha nie wierzy. Okoliczności się zmieniają, warunki przekształcają się gruntownie, cywilizacya wnosi idee nowe, kultura wzrasta — pycha tak samo, jak i skąpstwo jest nieśmiertelną.
Dziedzice czy nędzarze, wszyscy pragną dla swych potomków losu nadzwyczajnego i usiłują szczęście dla nich urobić, jak bochenek chleba, albo bułkę. Każdy czyni to po swojemu, a dziecku nie powie:
— Stań ze mną do roboty! trudź się, zmagaj, a gdy tego nie chcesz, to mów chociaż, czego chcesz! Jak twoje szczęście ma wyglądać, jakie nadałbyś mu formy, jaką naznaczasz cenę? Wszystko im ułatwiają, słodzą, cukrują, szacują, przygotowują sami. Żyją jedynie dla tak zwanego szczęścia swych wybrańców.
Tymczasem praktyka wykazuje, i fakty dowodzą, że rodzeństwa bardzo liczne, są najszczęśliwsze; dzieci takie nie mogą od rodziców ani od służby wiele wymagać, więc też radzą sobie, jak umieją, w wieku bardzo wczesnym, z początku niedołężnie, najczęściej coraz dzielniej i skuteczniej. Już to samo jest szkołą wielkiej wagi, jest pierwszą podwaliną siły charakteru. Wytrwać, wytrzymać, zmódz przeszkodę, — gdzie i kiedy pieszczone jedynaczki i jedynacy mają sposobność do odniesienia podobnego zwycięztwa?