Strona:Karolina Szaniawska - Z głębin życia.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszak ich rodzicom o to przedewszystkiem idzie, by nie walczyli.
Słodkie, miłe laleczki w białych atłasowych kapturkach i delikatne chłopczyki z długiemi lokami... jakże mi was szkoda!
A wy, możni państwo, boicie się, że majątek rozdrobniony nie pozwoli pieszczochom zająć kiedyś w świecie pozycyi, jaką zajmują teraz, dzięki wam! Czy to tak wielka krzywda? Niejeden z dziadów waszych, może nawet ojciec, dorobił się stanowiska i majątku pracą własną, choć nie dali mu z domu, ani dziesiątej części tych środków, jakie posiadacie dla swego potomstwa, gdyby ono się nawet znacznie powiększyło. To był dzielny człowiek. Pozwólcie, każcie waszym synom być dzielnymi, — niech coś zdobywają, wywalczają, czemśkolwiek się trudzą, niechaj pracują, jeśli nie dla siebie to dla innych; zaopatrzcie ich w siłę. A wy, państwo niezamożni, wciąż jesteście w strachu, że gdy obok Kazia i Juleczki zasiądzie Kostuś, Wacio, Emil — zbraknie leguminki, nie wystarczy na sukienki a może i na książki.
Wynieście się na lat kilka do chałupy podmiejskiej, pozwólcie dziatwie chodzić boso, bez kapelusików, dajcie im się tarzać w piasku, pluskać w wodzie, spiewać, skakać, drzeć się na całe gardło. Zamiast leguminki, niech mają kluski, kartofle, sporo jaj i dużo mleka, perkal i barchan uszyty rękoma mamusi, niech je okrywają, a będziecie mogli wychować