Strona:Karolina Szaniawska - Z głębin życia.djvu/3

Ta strona została uwierzytelniona.

— Odkryli, go, znaleźli — nic osobliwego! Skoro był, ktoś go kiedyś musiał znaleźć. W tem sens, że umiał dobrze szukać; nie znalazłby jednak, szukając stokroć lepiej, gdyby radu na świecie nie było.
Ujarzmiona przez człowieka, jedna z najpotężniejszych sił natury stała się jego niewolnicą, przewozi nas z miejsca na miejsce po drutach telegrafów, kabli, telefonów w odległości dalszej, bliższej i bardzo dalekiej, po przez lądy i morza załatwia nasze polecenia, dzwonkami wzywa sługi, przędzie i tka odzież, bieliznę, ścierki, szyje obuwie, miele ziarno, wyrabia pieczywo, cukry, czekoladę meble, maszyny, kapelusze, fabrykuje papier, tłoczy gazety, oświetla mieszkania, teatry, sale zabaw. Stała się wołem roboczym u pługa pracy, której część przeważną człowiek niegdyś własnemi rękoma musiał wykonywać Korna, dokładna, posłuszna ślepo, w naprężeniu siły i trwaniu obliczona ściśle, jest narzędziem cudownem, jakiemi w bajkach operowali czarodzieje i czarnoksiężnicy.
Ale gdy stoliki i skrzypce czarodziejskie obdarzały pastuszków bogactwami, koronami królewskiemi i wszelakim dobytkiem, ze szczotek, grzebieni, ręczników wznosiły się góry, lasy nieprzebyte, rozlewały morza ku ochronie od żelaznego wilka, baby-jędzy lub macochy — rozwój wygód, pomnożenie i udostępnienie uciech życia nie zbliżyły nas do zdroju szczęśliwości.
Nawet nadzieje, przyświecające śmielszym zdobyczom nauki, nie dały nam tego, czegośmy oczekiwali.