Strona:Karolina Szaniawska - Z głębin życia.djvu/4

Ta strona została uwierzytelniona.

Bo nie umiemy sobie życia urządzić.
Prawidłowym jego trybem jest tylko taki, który odpowiada funduszom lub środkom i siłom do zdobycia tychże. Warunki bytu, wymagające stałego natężenia mózgu i napięcia energii, nie gwarantują trwałości. Im świetniejsze, tem prędzej runie gmach. Wygody, jakiemi rozkwit przemysłu nas otoczył, upiększenia rozmaite i ulepszenia dały nam pewną summę przyjemności, podniosły natomiast dosyć znacznie koszt wydatków codziennych, zacząwszy od lokalu. Inaczej być nie mogło, konsument zawsze płacić musi. Ale gdy płaci ten, kto ma zkąd czerpać i czerpie bez trudności — owszem — niech wspiera przemysł, handel (i sztuka coś zarobi), czynić to powinien w zakresie możliwie najszerszym; gdy płaci inny, któremu nowa pozycya w budżecie rozchodu sprawia kłopot, lecz da się jeszcze zaspokoić — jeszcze rozumiemy; gdy zaś rujnują się dobrowolnie tysiące ludzi niezamożnych — pytamy: po co? na co?
Wszak lepiej osiąść w mieszkanku ubogiem, ozdobić je schludnością, sprzętami niewykwintnemi, niemodnemi, prostemi, zaznaczyć swą indywidualność i żyć bez kłopotu.
Nie można!
Byłoby to przyznaniem się do biedy — szczerością fatalną dla nich samych, a wprost zabójczą dla przyszłości dzieci.
Przyszłość dzieci, szczęście dzieci — to zwrotka powtarzana stale tam, gdzie brzmi najfałszywiej, gdzie jest karykaturalną parodyą haseł etycznych, a niekiedy wprost oburzającem, haniebnem bluźnierstwem.