Strona:Karolina Szaniawska - Zielna.djvu/1

Ta strona została uwierzytelniona.
—   23   —


ZIELNA.“

(Z podań ludowych)


Kiedy Pan Jezus był dzieciątkiem sześcioletniem, szli raz Oboje z Panną Najświętszą przez wielkie miasto. Nie brakowało tam pałaców i wspaniałych domów, ulice szerokie, a tak długie, że aż zmęczyli się idąc,
Koło jednego domu ciągnął się ogród — woń ze środka szła na ulicę, przez płot mieniły się kwiaty. Mały Jezusek lubił kwiaty, ujrzawszy ich tyle, stanął i zaczął się przyglądać — obok Niego stanęła też Matuchna.
Gdy tak patrzą, a patrzą, idzie ogrodnik. Choć mu nie przeszkadzali, jak fuknie:
— Czego chcecie? precz! ruszajcie swoją drogą!
Najświętsza Panna wzięła Pana Jezusa za rączkę i poszli.
W drodze powiada: Synku, alboż jest słusznie, żeby bogaci mieli taką moc kwiatów gdy biednym ich brakuje?
Potem jęła prosić:
— Synaczku najmilszy, rozrzuć je wszędzie pełną garsteczką! Niech rosną przy drogach, w polu i w lesie i między trawami na łące, w wodzie i w górach, w szczelinach skał niechaj się mnożą, aby radowały serce pielgrzyma i najnędzniejszym biedakom niosły uciechę.
Jezusek het na cztery strony świata rączkami powiódł, uśmiechnął się mile i rzekł:
— Kiedy sobie życzysz, mateczko, niech tak będzie.
Ledwie to wyrzekł, na wzgórku, kielichem błękitnym pokłoniło się jakieś ziele, dalej różowe kwiecie schyliło główkę — to goryczka i centurya... Na drodze błysnęły złote rumianki, wystrzeliły kiście babek... Najświętsza Panna przeżegnała te kwiatki i od owego przeżegnania na choroby rozmaite skutecznem są lekarstwem.
Weszli do lasu — woń aż dusi — to konwalijka ją rozlewa, fijołek ciemnemi płatkami, marzanna białemi zapach sieją; pośród sasanek i barwinku płoni się miodunka, kraśnieją ostromlecze — biały zawojek płateczki niby skrzydełka rozwinął...