Kupił — młode, rosłe, tanie.
(Bronika przynosi chleb, ser, miód, kubki, nakrywa obrusem stół i wraz odchodzi).
Skore jak ogień, nie pokazuj bicza,
Jak klaśniesz, lecą kieby błyskawica;
Maść skarogniada, a na czole gwiazda:
Ej tożto będzie do Krakowa jazda!
A jeden w jeden, oba białonogi,
Jak trzaśniesz z bicza — gwałt! uciekaj z drogi!...
Lecz czego on się dziś tak cicho sprawił?
Którędy wjechał? gdzie tak długo bawił?
Przyjechał gumnem, gdyż wracał przez błonie,
Nie chciał okrążyć, bo zmęczone konie. —
Ale coś dzisiaj nie jest rezolutny,
Coś mu brakuje, coś nieborak smutny...
Pytałem chłopca: co ci jest u licha?
„Nic“ odpowiedział — jednak czegoś wzdycha:
Ale wesołość natychmiast przybędzie —
Jak sobie z nami w kompanii zasiądzie.
A parę kufli miodu wypije...
Lecz potem o tem...