Nie mnie niewdzięczność, ani harda dusza
Odkryć przed wami mój smutek przymusza —
Ale mi rada nie dościgła w niebie
Was każe smucić, a zawstydzać siebie.
Każcie mnie puścić — z rękami gołemi,
Pracować będę pomiędzy obcymi,
Bo bez Haliny nic już nie zarobię,
Niezdatny ludziom i nie miły sobie,
Prędko bym znalazł koniec życiu memu;
Pobłogosławić chciejcie więc biednemu,
Bo ten przed nędzą nigdzie się nie schroni,
Kogo przekleństwo dobroczyńców goni.
Sprawcie! Bóg zato niech będzie nad wami,
O to was proszę ze wstydem i łzami!!....
Synu! gdy ojciec twój opuścił życie,
Ciebie mi oddał jak za własne dziecię;
Tak cię też kocham — i widzi Bóg w niebie,
Że nic milszego nie miałem nad ciebie —
A ty nie pomny, że mnie starość gniecie,
Chcesz na przygody puszczać się po świecie?
Chcesz mnie opuścić? za to żem cię chował,
Żem tobie przyszłość uczciwą gotował? —
Nieszczęście wniesiesz do każdego domu,
Gdy mnie zostawisz wśród żalu i sromu.
Młody — niebaczny przedsięweźmiesz drogę,