Ja cię pożegnać, ja cię puścić nie mogę!
Stary młodemu wyrozumieć nie chce.
Młodego nowość i swoboda łechce;
Za nic już wszystko, gdy na całe życie
Wolną mu teraz drogę zagrodzicie;
Dla tego wolność dajcie Wiesławowi,
O własnem szczęściu niechaj sam stanowi.
Mój drogi Janie! prawda wiele wiecie,
Ale nie znacie, co to stracić dziecię;
Dla czego ojciec w troskach życie trawi,
Czem się wiek długi i smuci i bawi,
Z czem żyć nawyknie i pracować w domu,
To bierze przybysz nie znany nikomu —
Bierze dobytek krwawo dochowany,
I puste ojcom zostawuje ściany;
Gdzie zapomnieni samotnie łzy sączą,
Gdy córkę inne obowiązki łączą.
Przeto oddawna były myśli moje,
Bym ich przy sobie połączył oboje,
Ażeby matka kiedyś po mej stracie,
Teścinej w obcej nie służyła chacie;
Lecz myśli niczem, gdy Bóg nie dozwoli,
Zatem, Wiesławie, zostawiam twej woli:
Uproś sąsiada, wezwij jego rady,