Rozrzewnia matkę niespodziane szczęście,
Lecz nie dla Halki bogate zamęźcie,
Która sierota bez ojca, bez matki,
Ni wiana nie ma, ni rodzinnej chatki,
W szczerości zatem, jak każe sumienie,
Takie wam, Janie, czynię oświadczenie:
Jest Bóg widzący na niebieskim dworze,
Doświadcza ludzi w szczęściu i pokorze,
Czy kogo nisko, czy w górze posadzi,
Ogląda, jak wszędzie człowiek sobie radzi,
Halina moja, co w ubogim bycie,
Przepracowała dotąd zemną życie,
Nie wierzy słońcu, które niespodzianie,
Przed nasze teraz błysnęło mieszkanie;
Na stan jej niski wysoka jagoda, —
Nie dla sieroty jest kmiecia zagroda;
Ani ma ojców, ani przyjacieli,
Aby o wianie dla niej pomyśleli:
Przeto, młodzieńcze, niech cię Bóg poświęci,
Za dobre serce i życzliwe chęci.
Więc jest sierotą ta wasza Halina?
Rodzice w niebie — ale jej rodzina,
Bliżsi pokrewni żyją bezwątpienia?
Z jakiej poręki, z czyjego zlecenia,