Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/11

Ta strona została uwierzytelniona.
WIESŁAW
SIELANKA KRAKOWSKA.
I.

Z żoną Stanisław wychodzi z komory,
Wnosi do izby dwa pieniężne wory,
Czterysta złotych ułożył na ławie
I tak powiada: «Zgarnij to Wiesławie!
Jedź do Krakowa, a za te talary
Kup mi dwa konie i wybierz do pary
Syn mój jedyny na wojnie zabity,
Mnie schyla niemoc i wiek nieużyty,
Nie mam z chudobą poufać się komu,
Ty prawą ręką jesteś w moim domu;
A skoro pomrę, tyś rodziny głowa.
Jeśli, daj Boże! córka się uchowa —
Ma lat dwanaście, nie skąpo urody,
Możesz jéj czekać, sameś jeszcze młody.»
— «Tak jest! dla ciebie (Bronisława powie)
Strzegę téj córki, jakby oka w głowie,
A cóż droższego mieć możesz od matki?
Jedneć to moje przed grobem dostatki.»
Bronika matkę objęła za szyję,
I wstyd rumiany na jéj piersi kryje,
Lecz pusty uśmiech zwraca na Wiesława;
A daléj, smutna rzekła Bronisława :
«Miałam ja drugą, litościwy Boże!