Patrzajże mi prosto w oczy,
Bo widzi Bóg w niebie,
Że mi ledwo nie wyskoczy
Serduszko do ciebie!«
Bierze Halinę, i tak w około
Przodkując drużbom, tańczy wesoło,
A gdy ku skrzypkom znowu powróci,
Staje i w pląsach tak dalej nuci:
«Czemuż ja w proszowskiej ziemi
Małe zaznał dziecię,
Byłbym między krakowskiemi,
Najszczęśliwszy w świecie.
Krew nie woda ludźmi włada,
Bo któż sercem rządzi?
Człowiek pragnie i układa,
A wszystko Bóg sądzi.»
Halina w pląsach przed nim ucieka,
On w ręce pleszcząc goni z daleka;
A gdy dogoni, z ujętą wróci,
Staje i w pląsach tak dalej nuci:
«Nie uciekaj ptaszku luby,
Moje sto tysięcy!
Dogonię ja mojéj zguby
I nie puszczę więcéj.
Krąży słowik w szumnym lesie,
Gałązek się czepia,
Aż dognany piórka niesie,
Gniazdeczko ulepia.»
Sam teraz w pląsach przed druchną stroni,
A ona za nim poskocznie goni
I dogoniony, gdy znowu wróci
Staje i w pląsach tak przed nią nuci:
«Gospodarzu nie dasz wiary,
Jak konie opłacę;
Wydałem ja twe talary,
Moje serce stracę.
Grajcie skrzypki! bo się smucę
W opłakanym stanie.
Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
11
SIELANKA KRAKOWSKA