Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.
14
WIESŁAW

Ale mi rada niedościgła w niebie,
Was każe smucić, a zawstydzić siebie.
Puśćcież mię, puśćcie z rękoma gołemi,
Pracować będę pomiędzy obcemi;
Bo bez Haliny nic już nie zarobię,
Niezdatny ludziom i niemiły sobie;
Prędkobym znalazł koniec życiu memu,
Pobłogosławić chciejcież ubogiemu;
Bo ten przed nędzą nigdzie się nie schroni,
Kogo przekleństwo dobroczyńców goni.
Sprawcie! Bóg za to niech będzie nad wami!»
Tu Bronisława zalała się łzami;
Bronika patrzy dużemi oczyma,
Ciekawość tylko na jéj ustach trzyma
Uśmiech pustoty; ale gdy ujrzała,
Ze tu i Wiesław i matka płakała.
Wnet Bronisławę objęła za szyję,
I łzy niewinne na jej łonie kryje.
Stanisław milcząc podparł siwą głowę
I po ojcowsku rzekł słowa takowe:
«Kiedy twój ojciec żegnał ziemskie życie,
Ciebie mi oddał jak za moje dziecię;
Tak cię też kocham, i widzi Bóg w niebie,
Że nic milszego nie miałem nad ciebie;
A ty niepomny, że mię starość gniecie,
Chcesz na przygody puszczać się po świecie;
Chcesz mię opuścić, za to żem cię chował,
Żem tobie córkę i dom mój hodował.
Nieszczęście wniesiesz do każdego domu,
Gdy mnie rozsławisz śród żalu i sromu;
Młody, niebaczną wziąłeś przed się drogę,
Ja cię przeżegnać, ja puścić nie mogę.»
Tu żona płacząc wyszła za próg chatki,
Bo czuła razem srom i miłość matki;
Za nią Bronika z trwogą i łzą w oku;
Wiesław twarz kryjąc, stał kornie na boku.
Jan z Stanisławem sam milczący siedział,
Gdy się namyślił tak mądrze powiedział:
«Stary młodemu wyrozumieć nie chce,