Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.
20
WIESŁAW

Jak jabłoń z czasem traci kwiat zbyteczny.
Zawsze też dobra i stateczna żona,
Resztę wychowu w młodzieńcu dokona;
Nauczy myśleć, jak dobytek zbierać
Jak się na przyszłość niepewną ozierać.
To wam powiadam o naszym Wiesławie,
Bom mu był świadkiem od dzieciństwa prawie.» —
Bacznie Halina stojąca na boku,
Śledziła prawdy w Wiesławowém oku,
Jan mówiąc prawdę, wiedział, że nie ranił,
Dziewczęta lubią błędy, które ganił.
Ale łza błyska w źrenicy młodziana,
Potém się nisko skłonił do nóg Jana.
Skłonił się matce, milcząc, pełen sromu,
I było długie pomilczenie w domu.
Wtenczas Halinie także łzy wytrysły,
Jako na wiosnę nad brzegami Wisły,
Gdy wonny deszczyk obłoki wyleją,
Kwiaty zroszone błyszczą się nadzieją,
A razem słońce za górami świeci. —
Tak gdy z otuchą łzę zroniły dzieci,
Jan z matką na nie poglądali z boku,
Miła pogoda jaśniała im w oku.
Rzewniło matkę to dziewicy szczęście;
Lecz nie Halinie bogate zamęście,
Która sierota bez ojca i matki,
Nie miała wiana ni rodzinnej chatki!
W szczerości zatém, jak każe sumienie,
Takie Janowi czyni oświadczenie:
«Jest Bóg widzący na niebieskim dworze,
Doświadcza ludzi w szczęściu i pokorze,
Czy kogo zniży, czy w górze osadzi,
Patrzy jak wszędzie człowiek sobie radzi.
Halina moja, co w ubogim bycie,
Przepracowała dotąd ze mną życie,
Nie wierzy słońcu, które niespodzianie,
Przed nasze teraz zabłysło mieszkanie;
Na stan jéj niski wysoka jagoda.
Nie dla niéj kmiecia ręka i zagroda.