Bo nie ma ojców, ani przyjacieli,
Coby o wianie dla niéj pomyśleli.
Przeto młodzieńcze! niech cię Bóg poświęci,
Za dobre serce i życzliwe chęci.
Teraz słuchajcie o losie Haliny,
I to do waszéj odnieście rodziny:
Gdy się los zawziął na tutejszą stronę,
Szedł mój mąż także na spólną obronę,
I już nie wrócił. Obcy bez litości
Grabili dwory, zapalali włości;
Doznał co trwoga, kto pomni te czasy,
Starcy i matki pokryli się w lasy,
Ale i w lesie zajęły się sosny,
Byłci to widok straszny i żałośny,
Gdy ta ostatnia gorzała uchrona,
Na milę wielka rozciągła się łona,
Dzieci i matki błądziły tłumami;
Przy drodze na to patrzyłam ze łzami,
A że mi dziecię zastąpiło drogę,
Do serca płacząc — utulam jak mogę,
Pytam o imię, rodzinę, mieszkanie,
Ale daremna prośba i pytanie.
Dziecię zaledwo znało swoje imie
Mówiło tylko, że w okropnym dymie,
Nieznani ludzie wiedli je do lasu —
Więcéj nic nie wiém. Aż do tego czasu
Ja matka niegdyś, pamiętna na Boga
Wzięłem sierotę, choć sama uboga;
Użyłam trosków, lecz była ich godna.
Wyrosła zdrowa, pracowna, urodna.
Obiedwie teraz pracujem na siebie,
W jednych żyjemy troskach i potrzebie,
Bez skiby ziemi, jałówka, dwie krówek,
Kilka owieczek, cały nasz dochówek.
Brzmią tu wesela na każde odpusty,
Lecz to nie dla niéj, nie dla niéj zapusty,
Na których pannom kupują pierścienie;
Tam gdzie stodoły i bogate mienie,
Tam zalotnicy. Nie zwabi młodziana,
Strona:Kazimierz Brodziński - Wiesław i pieśni rolników.djvu/25
Ta strona została uwierzytelniona.
2
SIELANKA KRAKOWSKA