Strona:Kazimierz Deczyński - Żywot chłopa polskiego na początku XIX stulecia - red. Marceli Handelsman PL.djvu/42

Ta strona została przepisana.

rał się przemówić do duszy P. Deczyńskiego, aby ten uczuł zgrozę, jakąby był przejęty każden dobrze myślący człowiek«. Nie zbyt wielkie musiały być te siły moralne, kiedy ostatnim, ale za to najsilniejszym argumentem miał być gwałt; Mostowski »w zapamiętaniu się bez względu na godność powołania naszego chciał.. uderzyć w głowę stołkiem w przytomności francuzów swych gospodarzy z okazyi nie podobania mu się opinii«, poczym kazał Deczyńskiemu »wyjść za drzwi od siebie i nie postać nigdy nogą w jego mieszkaniu«. — Deczyński opuścił gościnne progi pana hrabiego, zamierzając żądać od niego zadośćuczynienia z bronią w ręku. Ale i tu los miał się dlań okazać nieprzychylnym. Zamiast znaleść obecnie w Rzążewskim oparcie, znalazł tylko wielce dyplomatyczne plany. Przyjaciel nie chciał sekundować, nie życząc sobie narażać na szwank dobrych stosunków z Mostowskim, którego się jeszcze bał. Deczyński zmuszony był szukać pomocy u i obcych i znalazł ją u niejakiego Mullera, emigranta włoskiego, który zjawił się u Mostowskiego »z propozycyą pojednania się z nim sposobem przeproszenia go lub dania mu satysfakcyi pojedynkowej za ubliżenia mu uczynione«. Mostowski satysfakcyi odmówił i natychmiastowo posłał odpowiedni list, w którym donosi, że satysfakcyi »mu odmawia z przyczyny, że uważa w mowie będącego Pana Deczyńskiego za człowieka bez cnoty i honoru z powodu oszczerczego czernienia narodu naszego. Sądzę przeto, że z człowiekiem takowe piętno hańby na sobie noszącym w rozprawy honorowe wchodzić byłoby dla mnie krzywdzące« i zapowiada, że całą sprawę odda do rozsądzenia Komitetowi narodowemu. Ale dopóki nie nastąpi decyzya Komitetu