Strona:Kazimierz Deczyński - Żywot chłopa polskiego na początku XIX stulecia - red. Marceli Handelsman PL.djvu/97

Ta strona została przepisana.

od niego, strzeże mię, jak zbrodniarza jakiego, a gdy codziennie musztrowano mię na placu, kapitan Sakowski zawsze przychodząc krzyczy na mnie, wymyśla mi najprzykrzejszemi słowy, nazywając mnie ciągle buntownikiem.
Takie codzienne traktowanie mnie było mi tyle nieznośne, iż każdego momentu nie myślałem nic więcej, tylko odebrać sobie życie, aby tym prędzej zakończyć cierpienia moje, lecz ta jedynie ambicya wstrzymywała mię od wykonania takowego zamysłu, że nieprzyjaciołom moim sprawiłbym przez to tym większą radość i ukontentowanie. Znoszę przeto codziennie takie przykrości miesięcy pięć, nieznośnie wynędzniały z gryzoty, iż zaledwie chodzić mogę. Gdy jednak w przeciągu tych pięciu miesięcy kapitan Sakowski, nie mogąc upatrzyć nic złego do mej osoby, każe mi opowiadać sobie moje przypadki, które, gdy mu określiłem, przyznaje mi, że jestem nieszczęśliwy, jeżeli mu prawdę opowiadam. A zatem dla przekonania go, że tylko z tego względu, a nie dla czego innego jestem prześladowany i gnębiony, kazałem sobie przysłać z domu wszystkie akta sprawy włościan z dzierżawcą dotyczące się i dałem mu takowe do przeczytania.
Kapitan Sakowski po przeczytaniu tychże akt przyznał mi prawdę, odtąd był dla mnie dyskretniejszym i sprawiedliwszym, a dawszy dobrą opinię o mnie przed pułkownikiem szóstego miesiąca mej służby wojskowej, to jest w Miesiącu Lipcu 1829 r. awansowany zostałem na pisarza do kancelaryi pułkowej.
Stan mój, któremu podpadłem przez arystokracyę szlachty Polskiej, przez złośliwą zemstę Pana Czartkowskiego i przez podłe intrygi Prezesa Komisyi Wojewódz-