prowadził korytarz długości łokci siedmiu, zakończony przepaścią ciemną. Nad głębią oną stanął Maćko, a ujrzawszy starostę królewskiego, zwrócił się ku niemu i spytał:
— Na com skazan?
— Na śmierć — z głodu.
Hajducy już mieli na sznurach spuścić w głąb straszliwą wojewodę, gdy on się z całych sił oparł, a oczy przerażeniem spojrzały. W tej chwili ukośny promień słońca złotą strzałą do wnętrza murów wpadł; wbiegł wiatr ciepły, niosący zapachy kwiatów, i musnął czoło wojewody, zimnym potem oblane, Ostatni promień słońca, ostatni wiatru wiew!...
— Litości... — jęknął.
Dał się słyszeć szybki szmer sznurów spuszczonych... i ciężkie ciało Maćka wojewody spadło na dno piwnicy.
Noc — ciemność — przerażenie — grób!...
Czy jeden, czy sto dni przeszło — Maćko nie wiedział... Dla niego była noc tylko, ciemna, nieprzejrzana noc...
Strona:Kazimierz Gliński - Ostrzeżenica.djvu/45
Ta strona została uwierzytelniona.