daniem sądów jest li tylko wymierzanie prawa, a nie wydawanie opinii o tem, co jest niebezpieczne, oraz robienie rządowi propozycyi co do zmiany istniejących ustaw”[1]. „Wynikiem takich wyroków — musimy powtórzyć za radcą trybunału najwyższego p. Mittelstädtem[2] — nie może być nic innego, jak zburzenie ostatniego szczątku powagi trybunałów pruskich, wzmocnienie przekonania, że w sądownictwie pruskiem panuje judykatura stronnicza i kastowa”.
„Najsilniejszym taranem przeciw polskości” i najcelniejszym środkiem do germanizacyi ma być, od czasu ustawodawstwa Falka r. 1873, szkoła. Publicyści niemieccy rok ten uważają jako kamień graniczny między t. zw. polską a niemiecką szkołą. Pierwszą, jakkolwiek jest bez kwestyi dziełem państwa pruskiego, i jakkolwiek do szerzenia oświaty rzetelnia się przyczyniła swego czasu, zredukowawszy pierwotną przerażającą liczbę analfabetów w Poznańskiem w r. 1815 do 15½% w r. 1871, potępiają bezwzględnie kulturträgerzy dlatego, że będąc pod zarządem nauczycielstwa przeważnie polskiego, pod nadzorem duchowieństwa polsko-katolickiego, posługiwała się językiem wykładowym polskim, a lubo przyswajała i język niemiecki, nie służyła jako narzędzie do germanizacyi. Nie mają natomiast dosyć słów do pochwały obecnej szkoły niemieckiej, w której, dzięki sprężystemu nadzorowi fachowych inspektorów, wydatnej pracy ściśle nadzorowanych nauczycieli, dzięki przeprowadzonemu najdokładniej przymusowi szkolnemu, zapanował surowy ład i porządek[3], ba, dzięki wpływowi niemieckiego języka wykładowego spadła liczba analfabetów od r. 1871—1893 z 15½% na 1½% (!)[4]. Nie przeczymy, że w szkole dawniejszej były usterki, zgadzamy się, że ściślejszy nadzór zredukował liczbę analfabetów, uznajemy, że państwo stara się bardzo o pomnożenie szkół, że w ostatnich 10 latach przybyło około 300 szkół ludowych, że obecnie